czwartek, 14 sierpnia 2014

Praca w Anglii (II)

Ciąg dalszy moich ekscytujących zajęć~
W lutym zadzwonili do mnie z agencji pracy, dla której pracowałam wcześniej jako kelnerka, z zapytaniem czy nie chciałabym pracować wieczorem na stadionie w Norwich, gdyż brakuje im osób do obsługi kas w kioskach. Praca była płatna 6,30 £/ h, więc tego samego dnia przebrałam się w czarne spodnie, koszulę, buty i ubrałam na górę mój czarny polar ( czarny od stóp do głów był obowiązkowy). Na miejscu wpisałam się na listę pracujących, a następnie zaprowadzono mnie do kiosku, w którym miałam obsługiwać kasę fiskalną tamtego dnia. Współpracownicy pokazali mi jak ją obsługiwać i mimo problemów ze zrozumieniem co zamawiają niektóre osoby, bo było strasznie głośno, a oni mówili dość niewyraźnie, całkiem dobrze sobie radziłam. Miałam też problem ze słodyczami, które były trochę inne od tych z Polski co oznaczało, że musiałam się chwilę namyślać przed podaniem, oraz z plackami nadziewanymi, gdyż nigdy wcześniej ich nie jadłam, więc oznaczał potrafiłam ich rozróżniać. Po zamknięciu kiosku dla klientów pomogłam przy sprzątaniu,a następnie wróciłam do akademika. Pracowałam tam kilka razy, ale potem zostałam zmuszona do zrezygnowania z pracy dla tej agencji, ponieważ przez to, że figurowałam na liście pracowników, brytyjskie biuro podatków (Tax Office) zaczęło pobierać 40% z moich zarobków.

W maju po egzaminach nie miałam co robić, więc znów z nudów aplikowałam na różne prace. Jedną z nich była praca promocyjna dla Domino's Pizza. Okazało się, że"praca promocyjna" to stanie przebrana za pizze, w wyznaczonym miejscu, w centrum miasta przez 4 godziny. Zgodziłam się, bo byłam ciekawa jak to wygląda i chciałam trochę zarobić( 6,30£/h). Na miejscu spotkałam znajomego Japończyka i od razu poczułam się lepiej w towarzystwie. Od 6:00 do 10:00 stałam na rogu jednej z odnóg ronda w centrum miasta mając na sobie pudełko reklamujące Domino's. Było dość zimno i nudno, ale akcja promocyjna trwała przez tydzień,a ja pracowałam tylko w dwóch ostatnich dniach.
 Pizzowe wdzianko

W tym samym miesiącu wysłałam też swoją aplikację na płatny staż na uniwersytecie oraz do pracy na kampusie. Dostałam emaila z zaproszeniem na rozmowę w sprawie stażu i pracy przy imprezach na uniwersytecie. Obie rozmowy były tego samego dnia. Pierwsza - w sprawie stażu, była całkiem przyjemna, gdyż okazało się, że znam obie osoby ją przeprowadzające, ale następnego dnia dostałam maila z wiadomością o zatrudnieniu kogoś innego i informacją, że za mało rozwijałam swoje odpowiedzi.
Drugą rozmowę kwalifikacyjną przeprowadziła ze mną niejaka Zoey. Byłam strasznie głodna, a sama Zoey swoim wyglądem trochę przerażała, więc nic z niej nie pamiętam oprócz jej wąsika. Tej pracy oczywiście też nie dostałam, ale nie specjalnie mi na niej zależało, więc nic mnie nie ominęło.

Mój chłopak dostał pracę w sklepie należącym do Unii Studentów i gdy dowiedział się, że szukają ludzi, którzy będą obsługiwali nocną zmianę, powiedział mi o tym,a ja wysłałam maila z aplikacją do odpowiednich osób. Byli tak zdesperowani, że przyjęli mnie bez rozmowy kwalifikacyjnej, ale osoba odpowiedzialna za kierowanie sklepem zgubiła moje dokumenty i musiałam znów wszystko wypełniać, co przedłużyło proces przyjęcia mnie do pracy. W sklepie trzeba nosić koszulkę polo z logiem,ale poza tym, nie ma żadnych wymagań co do ubioru. Praca jako szeregowa kasjerka nie jest specjalnie wymagająca, gdyż należy stać przy kasie i obsługiwać klientów albo rozkładać towar na półkach. Jedynym nieudogodnieniem jest to, że trzeba cały czas stać co jest fizycznym wyzwaniem. Płaca też jest całkiem niezła, bo jest to 6,50 £/h, czyli nie ma na co narzekać. Udało mi się przeżyć pierwszy dzień pracy, ale już na początku jakiś Pan poprosił o dodatkowe wypłacenie mu 10£ z konta, a następnie wybiegł bez nich co wszystkich nas skonfundowało, a mnie najbardziej, bo nie wiedziałam jak zareagować. Następnie jakaś kobieta zrobiła zakupy za 20£, dokupiła reklamówkę i poprosiła mnie o wydrukowanie rachunku. Ja jako sprytny element wydrukowałam jej rachunek za siatkę kosztującą 10p, ale zorientowałam się dopiero po jej wyjściu.
Obecne logo

 Wzięłam także udział w badaniu psychologicznym, za udział w którym dostałam 7£. Trwało godzinę i polegało na wypełnieniu kwestionariusza na komputerze. Miał dużo interesujących pytań takich jak : Czy czujesz się niespokojnie? Bardzo-trochę-raczej nie-nie.

Na początku roku akademickiego miałam moduł, który był swoistym wstępem do studiowania języków na uniwersytecie, ale jakoś sobie z nim poradziłam. Powiedziano nam, że jeśli będziemy mieć z nim jakieś problemy to możemy zgłosić się po pomoc do grupy PAL-i spotykającej się dwa razy w tygodniu. W czasie drugiego semestru znalazłam ogłoszenie,w którym poszukiwano osoby do zostania PAL-em na drugim roku właśnie z tego przedmiotu. Wysłałam swoją aplikację razem z oceną z przedmiotu i po miesiącu otrzymałam odpowiedź twierdzącą oraz zaproszenie na trening. Do tej pory byłam tylko na jednym, więc nadal jest to zajęcie objęte tajemnicą, ale wkrótce się dowiem na czym to właściwie polega i jakie są moje obowiązki. Zapłacono mi za udział w treningu (co bardzo mnie ucieszyło). Jest to najlepiej płatna praca z moich dotychczasowych, gdyż dostaje się 8,50£/h, ale godzin nie jest zbyt wiele.

Przygoda z Biurem podatkowym (Tax Office): Gdy zauważyłam na mojej kartce z wypłatą, że pobrano z niej 40% podatku, zadzwoniłam do Tax Office. Po 10 minutach rozmowy z automatyczną sekretarką, która ciągle miała do mnie nowe pytania, skierowała mnie do rozmowy  z człowiekiem. Nie była to najprzyjemniejsza konwersacja w moim życiu, bo mój rozmówca ciągle oskarżał mnie o kłamstwo ( nie wiedziałam kiedy kończy się rok podatkowy ani nie znałam tajemniczych numerów moich pracodawców). Okazało się, że z nie otrzymali specjalnych formularzy z kilku miejsc,w których pracowałam ( forma o zakończeniu pracy). Żeby to rozwiązać musiałam zrezygnować z pracy dla agencji, zadzwonić do agencji od pakowania owoców i poprosić o ten dokument oraz pojechać na rowerze do Pizzy Hut w tej sprawie. Chyba mi się udało, bo od tej pory podatek do zapłacenia nie był aż tak wysoki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz